środa, 4 marca 2015

Żart Leszka Millera




 Czasy są dla lewicy ciężkie, bo kraj nasz postrzegany jest jako zielona wyspa dobrobytu, stworzona przez politycznych, prawicowych konkurentów. Rozleniwione lemingi i hipstery tabunami siedzą w brasserie Charlotte, popijają Pina Coladę i wpinają świeże kwiatki do tęczy, symbolu radości, szczęścia i miłości. Bywają oczywiście, odrzuty niezadowolonych malkontentów, którzy nie wiedzą, "gdzie popełnili błąd..." albo bredzą coś o tym, że "ten system musi upaść...". Zarozumiali, przemądrzali, aroganccy lewacy spod znaku Krytyki Politycznej lub innej Kultury Liberalnej, wyznawcy Slavoja Žižka, Tomáša Sedláčka i Naomi Klein nie wiedzą, że w kraju naszym pięknym i czystym, zielonej wyspie dobrobytu, się nie czyta ani nie dyskutuje, "nasza chata z kraja". Pozostają więc owi lewacy w całkowitej izolacji społecznej, we własnym getcie problemów i idei, które nigdy nie zamienią się w głosy wyborcze i nie przysporzą im popularności. Wytrawni sojusznicy demokratycznej lewicy wiedzą, gdzie są "konfitury" społecznego poparcia. To całe spektrum gwiazd, celebrytów, lanserów, piłkarzy ręcznych i nożnych, aktorów serialowych,   gwiezdnych tancerzy, agentów wywiadu, a nawet uczonych religioznawców.

Leszek Miller jest mocnym facetem, Bondem polskiej lewicy, który szerokim masom jest znany z tego, że wie jak sprawę  zacząć a jeszcze bardziej jak ją skończyć. Postanowił więc, że jeżeli będzie musiał, jak niektórzy zazdrośnicy  wieszczą/antycypują zakończyć karierę polityczną, to jako odkrywca, opiekun, tutor, mentor, zaczyn, nowej, młodej, atrakcyjnej lewicy.

Jak pewnie politykom wszystkich opcji wiadomo, na naszej zielonej wyspie dobrobytu, nie ma problemów, którymi należałoby się poważnie zająć i zanudzać nimi bezmyślny i przeżarty dobrobytem elektorat. Wódz sojuszników demokratycznej lewicy postanowił  więc sprytnie, że kandydatką na prestiżowy żyrandol,  czyli stanowisko prezydenta/prezydenty  naszej zielonej wyspy , będzie żeńska egzemplifikacja nowej, atrakcyjnej lewicy, na dodatek z  bonusem w postaci doktoratu z historii i majątku kościoła katolickiego. Oprócz urody i wdzięku nowej lewicy,  strategicznie wyeksponowano  (last but not least) tajemniczo inspirujące milczenie kandydatki, chociaż,  jak sama podkreśla "zawsze trzeba rozmawiać, nawet z Putinem". Bez zbędnego zawracania głowy bezmyślnemu i znudzonemu elektoratowi, w następnym etapie kampanii prezydenckiej przewiduje się udział kandydatki lewicy z wybranym partnerem, w nowym  programie "Yes,  We Can". Plotkarskie media  społecznościowe  przewidują/antycypują, że Leszka Millera może zastąpić powracający po recyklingu z Madrytu,  Adam Hofman.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz