wtorek, 30 lipca 2019

Nowa Huta/Nowaja Hutaja/Hucia






Nowa Huta to dziwne miejsce, ambiwalentne. Otoczone geograficznie, mentalnie i kulturowo z jednej strony przez mieszczański, konserwatywny Kraków, z drugiej przez jeszcze bardziej  biedną,  galicyjską wieś, pokłosie Jakuba Szeli/Wyspiańskiego/Orkana/Jalu Kurka... Tym bardziej niekonwencjonalnym (eufemizm) był pomysł,  aby właśnie tutaj zbudować socjalistyczne miasto idealne robotników i chłopów. Być może o to głównie chodziło, by rozbić tę reakcyjną ścianę, która zaraz po wojnie trwała w oporze do wprowadzanych siłą przez komunistów zmian. Ale jednocześnie w tamtych czasach huta stali była synonimem nowoczesności, gospodarczej potęgi.

Obok niej powstawało miasto, które dla większości tam pracujących było ziemią obiecaną. Huta zapewniała własne mieszkanie z kaloryferem i ciepłą wodą  oraz możliwość awansu społecznego przez powszechny dostęp do edukacji, kultury, opieki zdrowotnej. Oczywiście te lewackie rarytasy miały zdemolować przedwojenną mentalność ludu polskiego (dzisiaj suwerena) i uczynić z niego zbiór towarzyszy/towarzyszek radzieckich.

To połączenie huty stali z inżynierią społeczną na przestrzeni 70. lat przyniosło nieoczekiwane przez jej twórców efekty. Huta stali traciła swoje znaczenie aż doszła do granic upadku. Nowa Huta nie została osobnym miastem, ani też bastionem bezbożnych komunistów. Przeciwnie, według badań socjologicznych Nowa Huta jest dzisiaj najbardziej konserwatywną i religijną dzielnicą Krakowa. W sferze symbolicznej i pomnikowej twórcy rewolucji robotników i chłopów czyli poniekąd ideologiczni patroni takich miejsc jak Nowa Huta: Marks, Engels i Lenin, zostali usunięci tak skutecznie, że istnieją wątpliwości czy naprawdę istnieli. Ten paradoksalny dla Nowej Huty chichot dziejów w połączeniu z jej dziedziczonym, tożsamościowym stygmatem daje świetny materiał do napisania jej historii od nowa.