czwartek, 12 grudnia 2013

TED czyli nieutracona sztuka debaty publicznej w Internecie



 To oczywiście parafraza tytułu jednego z wykładów Michaela Sandela  "Utracona sztuka demokratycznej debaty", profesora filozofii i nauk politycznych na Uniwersytecie Harvarda. Jego niezwykle popularne wykłady są   otwarte dla  masowej publiczności, oraz dostępne w internecie m.in. na TED.com  (Technology Entertainment Design) rewelacyjnej stronie internetowej o ideach wartych rozpropagowania (Ideas worth spreading). 

W 2012 roku wyszła w Polsce  książka Sandela  "Czego nie można kupić za pieniądze" tyt. oryg. "What money can't buy. The moral limits of markets" (Wydaw. Kurhaus Publishing, 2012), która jest zbiorem jego  wykładów na temat przenikania się aspektów gospodarki rynkowej i procesów tworzenia się społeczeństwa rynkowego. W prosty i przekonujący sposób odróżnia od siebie gospodarkę rynkową, która jest (w dużym uproszczeniu) efektywnym działaniem ekonomicznym a społeczeństwem rynkowym, które w merkantylny sposób traktuje wartości do pewnego momentu uznawane za niepodlegające prawom rynku.  Oto jeden z jego wykładów zamieszczonych na stronach ted.com  pt. "Dlaczego nie powinniśmy zawierzać życia społecznego rynkom".  Podlinkowałam wersję na TED z polskim tłumaczeniem.  Poniżej w oryginale: "WhyWe shouldn't trust markets with our civic life".




W grudniu 2013 ukazała się w Polse następna książka prof. Sandela "Sprawiedliwość. Jak postępować słusznie"  tyt. oryg:  "Justice. What's the right thing to do"  (Wydaw. Kurhaus Publishing, 2013). Jeden  z jego  pierwszych wykładów o sprawiedliwości zamieszczonych   na stronach  ted.com zaczyna się od cytatu z  Arystotelesa: "Sprawiedliwość jest tym, na co zasługujemy". Dlaczego tak często myślimy, że zasługujemy jednak  na więcej. Dlaczego w Polsce nie mamy takich profesorów.  To niesprawiedliwe!



poniedziałek, 18 listopada 2013

Lens

W  grudniu 2012 otwarto Louvre-Lens czyli filię paryskiego muzeum.
Małe miasteczko Lens w regionie  Nord-Pas-de-Calais, na północy Francji przy granicy z Belgią. wybrano nieprzypadkowo jako miejsce "nowego" Louvre, bo to region pogórniczy i chodziło o aktywizację/rewitalizację  Lens poprzez "kreatywne przemysły kultury". Znakomity pomysł i rewelacyjna   architektura muzeum zaprojektowana przez japońską pracownię Sanaa  (Nagroda Pritzkera w 2010 r.), która  jest idealnie wkomponowana w  przemysłowy krajobraz miasteczka i wydaje się być lampą oświetlającą jego górnicze hałdy.


Louvre-Lens


Lens w regionie  Nord-Pas-de-Calais

 Przedstawiane w  Louvre-Lens dzieła sztuki są czasowo wypożyczane z paryskiego Louvre i tworzą wystawy/kompozycje tematyczne np.  "Czas w sztuce", "Świętość w sztuce". Obok siebie są dzieła z różnych epok, różnych autorów, które jednak coś łączy i to "coś" może być dla widzów frapującym motywem edukacyjnym/odkrywczym/estetycznym, wpisanym nawet w konwencję powieści przygodowej.


 Eugene Delacroix: Wolność wiodąca lud na barykady


Jean-Louise Barye: Lew

 Z Paryża szybką koleją lub autostradą można się dostać do Lens w pół godziny, dlatego  przybywają tam już  turyści z całego świata (informacja o Lens  dostępna jest we wszystkich punktach kulturalnych/turystycznych Paryża). Dla mieszkańców regionu Nord-Pas-de-Calais w związku z istnieniem muzeum  Louvre- Lens powstała cała infrastruktura kulturalno/turystyczna, która oprócz prestiżu i miejsc pracy przynosi im już całkiem niezły dochód.

Otwierał tą nową "placówkę kultury" sam Prezydent Francji  François Holland, który w mowie inauguracyjnej powiedział, że epoka węgla przeszła już do historii a najwspanialszym i niewyczerpanym  bogactwem Francji (i Lens) jest jej kultura.





P.S. W 2015 roku planowane jest otwarcie kolejnej filii Louvre w Abu Dhabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, tym razem wg projektu wybitnego francuskiego architekta Jeana Nouvela, (Nagroda Pritzkera w 2008 r.).




poniedziałek, 21 października 2013

Kultura 2.0



Zdarzyło mi się być na konferencji zorganizowanej przez Narodowy Instytut Audiowizualny na temat cyfryzacji kultury, a ściślej o nadmiarze treści udostępnianych w internecie.
Konferencja miała ogólny tytuł "Dość!" i był to tytuł  prowokacyjny i śmiały, bo jakby nie było wymyśliła go instytucja upowszechniająca "kulturę w cyfrze". Sztandarowym produktem Instytutu Audiowizualnego jest zbiór polskiej kultury głównie 20. i 21. w. zmieszczony na stronie internetowej ninateka.pl



l'Institut national de l'audiovisuel
Polecałam już kiedyś na blogu tę stronę internetową, bo uważam, że Instytut wykonuje genialną robotę, wybierając i udostępniając to co najlepsze w polskiej kulturze współczesnej. Internet to jest jednak medium demokratyczne, powszechne i otwarte dla wszystkich.  Te wartości internetu w sposób naturalny tworzą  poczucie nadmiaru, przesytu. To, co z internetu wybieramy zależy od naszej wiedzy, zainteresowań, gustu. Rolą instytucji upowszechniania kultury jest przygotowanie i wypromowanie takiej oferty aby wybór  był jak najbliższy tworzeniu  "kapitału kulturowego" użytkownika przy wykorzystaniu wszystkich możliwości techniki cyfrowej i zasad user experience.


Holenderski Instytut Dźwięku i Wizji
 Podczas konferencji mówiono o podobnych problemach i  działaniach cyfrowego upowszechniana kultury narodowej: francuskiej INA (l'Institut national de l'audiovisuel) i holenderskiego Beeld en Geluid (Holenderski Instytut Dźwięku i Wizji).  Obie te instytucje mają swoje ultranowoczesne siedziby w "realu", są otwarte dla wszystkich, oferują najlepszej jakości programy i sprzęt komputerowy. W nich każdy może poczuć się artystą/twórcą  przy  ryzyku  bycia producentem  rzeczy zbędnych. lub występujących już w nadmiernych ilościach (Dość!).


Nowa siedziba NINY w  budowie
Narodowy Instytut Audiowizualny  również buduje (m.in. ze środków unijnych) nowoczesną siedzibę -  pracownię/mediatekę, która ma być gotowa w 2015 r. Póki co, konferencja o kulturze 2.0 odbywała się w Klubie "Basen" - miejscu zaadoptowanym  po dawnym basenie Związku Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej (YMCA). Wnętrze to, dosyć mroczne i  deliryczne jak majaczenia osobnika chorego na digifrenię (jedno ze słów kluczy konferencji) tworzyło zgraną całość przynajmniej z tytułem spotkania "Dość!".


Kiedy stamtąd wyszłam na zalaną słońcem ulicę (a dzień był jesiennie piękny) odetchnęłam z ulgą przeistoczonego z powrotem w ziemską powłokę awatara. Szłam alejką parkową do skweru Mariana Brandysa, usiadłam przy pomniku Haliny Mikołajskiej,  a potem zanurzyłam się w przepastnych czeluściach Zamku Ujazdowskiego na  "fizjologicznie" (wręcz)  realnej wystawie British-Polish.


Tutaj zobaczysz Fotorelację z konferencji Kultura 2.0 i koncertu zespołu Drekoty
Warszawa, 11-12 października 2013




wtorek, 8 października 2013

Fontanna na Placu Centralnym

Plac Centralny w Nowej Hucie
Rozgorzała dyskusja czy budować fontannę na Placu Centralnym w Nowej Hucie. Większość wypowiadających się jest przeciw. Padają argumenty, że Huta nie potrzebuje fontann, tylko równych chodników, lamp, bezpieczeństwa, etc. Inne argumenty przeciwko fontannie są takie, że nie pasuje do przemyślanej koncepcji Placu Centralnego jako węzła komunikacyjnego, oraz tego, że nie było jej w planach wybitnych projektantów Nowej Huty.





Dotleniacz na Placu Grzybowskim
w Warszawie
 A ja jestem za fontanną i traktuję ten pomysł  jako metaforyczny zwiastun potrzeby istnienia bardziej wyrafinowanej  przestrzeni publicznej, nie ograniczonej do jakości ulic, chodników, oświetlenia, etc. bo  to są sprawy  porządkowe, potrzebne, ale bardziej odnawiające niż twórcze. A patrząc na dzisiejszy Plac Centralny w Nowej Hucie, aż trudno uwierzyć, że przez tyle lat nie zrobiono nic, dla tak fantastycznie położonego miejsca, psując go nawet nieprzemyślaną architekturą  os. Centrum E, prowizorycznym estetycznie pomnikiem Solidarności.





Plac Grzybowski w Warszawie
Argument o skończonej formie Placu Centralnego, braku potrzeby dobudowywania w nim nowych elementów dekoracyjnych czy rekreacyjnych, jest całkowicie niesłuszny również  dlatego, że można podać liczne przykłady zwartych koncepcji, stylów architektonicznych, które zostały celowo złamane. Złamane, to nie znaczy zniszczone, dodane do nich elementy stworzyły przemyślaną całość z "zastanym dziedzictwem".







Rondo de Gaulle'a
w Warszawie

Spektakularnym tego przykładem jest  sławna już palma  na środku socrealistycznego i ruchliwego komunikacyjnie  Ronda Charles'a de Gaulle'a w Warszawie ( skrzyżowanie Alej Jerozolimskich i Nowego Światu)  oraz fontanna Dotleniacz na Placu Grzybowskim też w Warszawie. Obie te kreacje przestrzeni miejskiej stworzyła plastyczka Joanna Rajkowska, absolwentka krakowskiej ASP.

Wydaje się, że to czego Huta potrzebuje, to właśnie takiego elementu rozbijającego stereotyp tego miejsca. Może to  być nawet element żartobliwy ale tworzący nową jakość w przestrzeni publicznej, który mógłby stać się symbolem nowego myślenia o Nowej Hucie.


To, co m.in.  decyduje o żywotności miasta, to nakładanie się różnych stylów i form, które tworzą spójną ale nowoczesną i  atrakcyjną przestrzeń publiczną, sprzyjającą integracji, rekreacji, edukacji (estetycznej), kulturze etc. Proszę o "efekt Bilbao" dla Nowej Huty, na początek może to być chociaż fontanna.

poniedziałek, 30 września 2013

Kobiety piszące

Girl Reading at a Table
Pablo Picasso, 1934
Metropolitan Museum of Art, New York
W naszym raczej patriarchalnym kraju zdecydowana większość kobiet pełni rolę służebną (utylitarną), a jeżeli już któraś się odważy i wychyli w sferze publicznej,  to zwykle skromnie i z boczku. A jednak (pomimo to?), zaistniała u nas silna grupa kobiet piszących. I nie jest to tylko lightowa literatura kobieca, erotyczno-romansowa (trend światowy), działająca na zmysły  i intratna  (na czymś trzeba zarabiać, popieram).

Mamy literatki uznane, wydawane i nagradzane. Wśród 21 nominowanych do tegorocznej (2013) nagrody literackiej Nike jest 10 kobiet: Małgorzata Szpakowska, Katarzyna Surmiak-Domańska, Zośka Papużanka, Kaja Malanowska, Joanna Bator, Justyna Bargielska, Urszula Kulbacka , Sylwia Chutnik, Anna Janko, Zyta Oryszyn. W tym gatunkowo:  5 powieści, 3 poezje, 1 reportaż i 1 esej. Jeżeli dodamy do tego Dorotę Masłowską (istniejącą również z powodzeniem w teatrze), Agnieszkę Drotkiewicz (polecam wydane dopiero co rozmowy obu pań "Dusza światowa", WL, 2013), zaangażowaną publicystykę Agnieszki Graff i Małgorzaty Szejnert, wspomnienia Danuty Wałęsowej... to w naszym literackim świecie panie nie potrzebują już ustawy kwotowej.

Ale, wg statystyk Instytutu Czytelnictwa Biblioteki Narodowej "ponad 60% Polaków w ciągu ostatniego roku (2012) nie przeczytało ani jednej książki, a liczba czytelników aktywnych (którzy przeczytali więcej niż 6 książek) stanowi zaledwie 11%."  Hier liegt der Hund begraben, mogłaby powiedzieć Angela Merkel.

poniedziałek, 16 września 2013

Festiwal Polskich Filmów Fabularnych Gdynia 2013

Zakończył się Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. 
Z tego co widziałam i przeczytałam wynika, że polskie kino stawia trudne pytania. Nagrodzone w tym roku filmy, "Ida", "W imię", "Chce się żyć" wracają na swój sposób do "moralnych niepokojów" Kieślowskich i Zanussich,  do trudnych historii, jak kiedyś z "Popiołu i diamentu", "Salta"...

Brakuje mi bardzo wśród nagrodzonych filmów "Imagine" Andrzeja Jakimowskiego, najbardziej oryginalnego, (uniwersalnego, a to ważne) i zapadającego w pamięć filmu polskiego ostatnich lat.  Szkoda,  że Jury nie dostrzegło w tym filmie niczego więcej do nagrodzenia poza dźwiękiem (upraszczając to film o niewidomych...). Dla mnie  "Imagine" to polski kandydat do Oskara.

Cieszy, że nie infantylizujemy się do końca "Kacwawą" czy innym "różowym króliczkiem", że kryterium ewentualnej  oglądalności, wytyczane przez różnych speców od marketingu nie jest w tej materii decydujące. Szkoda tylko, że nie było w tym roku żadnego filmu gatunkowego, do oglądania na całego,  z rozmachem. Jak chociażby,  przypomniane teraz  "Noce i dnie"  z okazji nagrody  "za całokształt " dla Jerzego Antczaka.

Patrzę z podziwem na Anglików, którzy po raz setny ekranizują swoją klasykę, różne Dickensy, Austin, Thackeray'e, Gaskell, etc.
I czekam na wielką ekranizację mojej ukochanej powieści, "Sławy i chwały" Iwaszkiewicza,  bardzo polskiej a jednocześnie uniwersalnej i jakże filmowej.

czwartek, 12 września 2013

Przemysły kreatywne

Google we Wrocławiu

Wiele teraz się mówi o kreatywności, przemysłach kreatywnych, innowacyjności etc.
Narzekamy, że w porównaniu z Zachodem jesteśmy daleko w tyle i co gorsza ten dystans jeszcze się powiększa. Niby zwiększamy nakłady na naukę, powstają nowe instytucje mające powiązać naukę z przemysłem. Ale jakoś spektakularnych efektów nie widać. 

Jesteśmy postrzegani jako taśma montażowa albo rezerwuar taniej siły roboczej dla tych bogatszych, bardziej kreatywnych i innowacyjnych. Jest to o tyle niebezpieczne, że zawsze gdzieś można znaleźć jeszcze tańszą "siłę roboczą" albo dać robotę "swoim". 

Plan B a właściwie A powinien być taki, że stawiamy na to,  w czym możemy być dobrzy
i oryginalni/innowacyjni. Wszystko podobno tkwi w ludziach, w tym jak się zorganizują, jakie warunki sobie stworzą i jak będą ze sobą współpracować. Jeżeli przyjrzymy się temu trywialnie, to organizujemy się narodowo, warunki stwarzamy rynkowe i raczej ze sobą nie współpracujemy.
Jako naród jesteśmy wielcy, niedocenieni, lekceważeni. Poprawiamy  samopoczucie budując kolejne  pomniki , stawiamy narodowe panteony albo rekonstruujemy bitwy i rzezie, które zdarzyły się nam w przeszłości. Jeżeli mamy do wyboru zbudować nowoczesną mediatekę albo muzeum wojny,  raczej nie będzie wątpliwości jaki wybór zostanie dokonany. Czy można być innowacyjnym jeżeli lekceważy się przyszłość?

Rządzi nami rynek i każde działanie musi przynosić zysk, najlepiej natychmiastowy i wymierny. Tyle, że zysk nie zawsze jest wymierny i natychmiastowy, czasami dzisiejsza strata jest wydatkiem - inwestycją, a w przyszłości może być zyskiem. Dworzec kolejowy d'Orsay w Paryżu już od końca lat 30. ubiegłego wieku był nikomu niepotrzebny i przeznaczony do wyburzenia. A jednak zdecydowano o jego przebudowie na muzeum sztuki współczesnej (wtedy). Dzisiaj, to jedna z największych atrakcji turystycznych Paryża. Stworzenie małej mediateki, w małym mieście powiatowym, to duża inwestycja, wydaje się że nie przynosi zysków, trzeba ją wyposażyć, utrzymać, same koszty/straty. Zysk: edukacja, kultura, miejsce spotkań, zaczyn ciekawej przestrzeni publicznej, prestiż.
Dla większości lokalnych władz, taka wizja zysku jest mglista, idealistyczna niekonkretna/nieopłacalna. To są jakieś artystowskie fanaberie a nam powinna wystarczyć ciepła woda w kranie.

Bezwzględne stosowanie prawa rynku czyli przymus zysku, powoduje czasami więcej strat niż korzyści.  Do tego cyniczna zasada "mój zysk - twoja strata" została już doprowadzona do takich granic absurdu, że właściwie już wszyscy ponosimy straty, nawet ci, których jeszcze stać na kreatywność i innowacje.

czwartek, 5 września 2013

Once upon a time

Once upon a time  czyli kilka tematów do niegdysiejszych "stron kultury".


High Line Park
. Odzyskiwanie przestrzeni postindustrialnej.
We współczesnych aglomeracjach widać tendencję wykorzystania terenów postindustrialnych do tworzenia przyjaznej dla mieszkańców i  środowiska przestrzeni miejskiej. Na dawnych terenach poprzemysłowych powstają nowe miejsca parkowo-rekreacyjne z ciekawą architekturą i urbanistyką. Najbardziej znane z nich to m.in. High Line Park w Nowym Jorku i tereny po berlińskim lotnisku Tempelhof. W Krakowie powstają koncepcje zagospodarowania terenów po nowohuckim kombinacie ...







 Aleksandra Waliszewska blog macabre. Artystka tworzy obrazy olejne i gwasze,  konstruuje indywidualny, bardzo charakterystyczny język wypowiedzi artystycznej,  pełen baśniowej perwersji i tajemnicy. Moje odkrycie (lat ubiegłych).




Berlinale. W Berlinie  powstała w ostatnich latach oryginalna atmosfera artystyczna , która rozwinęła swoją siłę przyciągania daleko poza Berlin i uczyniła z tego miasta jedno z największych centrów sztuki współczesnej.





 Eugenides i McCarthy. Amerykańska powieść gatunkowa.
Od dłuższego czasu obserwujemy odrodzenie się amerykańskiej powieści gatunkowej. Polskie oficyny wydawnicze zauważyły już ten fakt i możemy czytać m.in. Jeffrey'a Eugenidesa i jego powieści neowiktoriańskie albo Cormaca McCarhy'ego z westernową "Trylogią Pogranicza". Dołączymy do nich "powieściowego socjologa" Jonathana Franzena i weteranów psychologicznych niuansów Philipa Rotha i Saula'a Bellow'a.






 Occupy Teatr. Polski teatr zaangażowany.
[...] Jedną z nielicznych enklaw, gdzie toczą się bardziej krytyczne i niezależne dyskusje o polityce, kulturze, sprawach publicznych, kondycji polskiej demokracji, staje się w ostatnim czasie ponownie społecznie zaangażowany teatr. Władza i strażnicy moralności tolerują niekomercyjne opinie wygłaszane na scenie, zakładając słusznie, że jest to zjawisko niszowe i obejmujące niewielką grupę ludzi. Oficjalne struktury traktują to jako bezpieczną formę rozładowania emocji. [...] Piotr Żuk  "Kultura apatii" e-teatr.pl








Ninateka


  Ponieważ jest to w założeniu blog kulturalny  (przynajmniej w nazwie) to muszę wspomnieć o mojej ulubionej stronie ninateka.pl , na której można znaleźć różne ciekawe rzeczy: rejestracje filmowe spektakli teatralnych  (np. Burza, Płatonow), filmy fabularne i dokumentalne. Każdy"uzależniony" znajdzie tutaj coś dla siebie, jeżeli tylko ma czas. W każdym razie "gorąco polecam".





Notatki wrześniowe

Kadr z filmu "Jutro idziemy do kina", 2007

 Wrzesień kojarzy mi się ze szkołą i z wojną. Koniec wakacji i początek wojny (2. światowej),  to ma dalej symboliczny sens.

Wojna teraz jest w Syrii i tzw. świat zastanawia się czy i jak  pomóc ludziom, którzy muszą tam żyć. Wydawałoby się, że to żaden problem przy dzisiejszej technice , komunikacji, logistyce  etc. Okazuje się jednak, że kalkulacje polityczne (tak jak  kiedyś) są ważniejsze od życia nieszczęśników, którzy znaleźli się w złym miejscu i w złym czasie.

Okazuje się raz jeszcze, że cywilizacja, kultura, postęp techniczny nie mają decydującego wpływu na losy ludzi, nawet w sytuacjach ekstremalnych (ludobójstwo).

O szkole (polskiej) mówi się od jakiegoś czasu (lepiej późno niż wcale), że jest anachroniczna.
Oparta na zasadach 19. wiecznego zakładu oświatowego: posłuszeństwo, pokora, dyscyplina i hierarchia. Zarzuca się polskiej szkole, że nie uczy samodzielnego myślenia, nie rozwija umiejętności dyskursywnych, nie odkrywa talentów. I tak im (uczniom) zazdroszczę: mogą odkrywać się sami, na swoich tabletach, iPadach, iPodach, etc. Może (być może) jest tylko jeden problem, o którym kiedyś mówił Stanisław Lem: " nie znalazłem w internecie niczego, o czym bym wcześniej nie wiedział".