czwartek, 28 maja 2020

Komasa i Sala Samobójców




Rozwój technik komputerowych, internetu, mediów społecznościowych spowodowały, że kino jest już inne niż było jeszcze kilka lat temu. Widać to zwłaszcza na filmach u reżyserów, którzy debiutowali już w w drugiej dekadzie 21 w. Najlepszym przykładem takiego przyspieszenia jest kino Jana Komasy. Już w Sali samobójców (2011) połączenie tradycyjnej fabuły filmowej z animacją komputerową zmieniło nasz sposób patrzenia na obraz i wpłynęło na samą percepcję przekazywanych treści. Poza tym był to pierwszy poważny polski film o uzależnieniu od wirtualnego świata, pokazany tak sugestywnie, że miało się wrażenie, że samemu zapada się w otchłań. Już w tym filmie można było dostrzec, że Komasa  ma słuch do tematów ważnych społecznie i potrafi je pokazać w efektowny sposób.




"Miasto 44", film Komasy z 2014 r. wzbudził mnóstwo emocji ze względu na potraktowanie tematu Powstania Warszawskiego. Ale nie jest to film historyczny. To jest opowieść uniwersalna, o gehennie wojny na którą zostali skazani młodzi ludzie, nie do końca świadomi jej konsekwencji. Ale  Komasa zdecydował się tutaj na optymistyczne zwieńczenie: na gruzach/zgliszczach po  hekatombie wyrasta nowe, dynamiczne miasto. W tym filmie również mamy wszystko to co jest charakterystyczne dla Komasy: aktualny/uniwersalny temat, dobry scenariusz, efektowne zdjęcia i rewelacyjne aktorstwo.




"Boże Ciało" z 2019 r, nominowany do Oscara, wielowątkowy film, który dotyka m.in. sfery religijności,  trudnej sztuki przebaczania, budowania wspólnoty. O tym, że do tych wszystkich ważnych spraw trzeba mieć autentyczny, własny sposób komunikowania się, bez uprzedzeń, oceniania, nienawiści. Przewrotnie, w tym filmie to chłopak z poprawczaka, fałszywy ksiądz, posiada cechy uzdrawiające innych ale też sam płaci za to wysoką cenę. Mimo niełatwych tematów zawartych w tym filmie ogląda się go jak najlepszy thriller,  a rola Bartosza Bieleni przejdzie pewnie do historii kina. Zasłużona nominacja do Oscara, godny konkurent zwycięskiego Parasite.





Na kilka dni przed wprowadzeniem stanu epidemii wszedł do kin najnowszy film Jana Komasy  "Sala samobójców. Hejter". Tutaj głównym bohaterem jest młody człowiek z małej miejscowości, wyrzucony ze studiów prawniczych za plagiat. Chłopak ma poważne problemy tożsamościowe, emocjonalne i finansowe. Jego wykształceni i kulturalni znajomi być może mogliby mu pomóc wyjść z impasu, gdyby tylko chcieli spróbować go zrozumieć. Mistrzostwem świata w tym filmie jest m.in. sposób pokazania pogardliwych uprzedzeń, pozornie liberalnej wielkomiejskiej elity. Wyszedł Komasie  dystopijny thriller psychologiczny, polityczny, obyczajowy. Świetne, uniwersalne, współczesne kino. "Sala samobójców. Hejter" wygrał w kwietniu  w konkursie na najlepszy film w Tribeca Film Festivalu w Nowym Jorku. Był pierwszym polskim filmem, który zdobył tą prestiżową nagrodę.  "Inspirujący. Moralnie potężny. Wnikliwy. Istotny. Przepełniony głębokim zrozumieniem i współczuciem. To właśnie ten szczególny rodzaj empatii przesądza o sile filmu, stając się autentycznym wyrazem sumienia artysty" – chwalił "Hejtera" członek jury, aktor William Hurt.
Filmy Komasy potwierdzają tezę, że kultura jest obecnie naszym najlepszym towarem eksportowym.