Tak się akurat nieprzypadkowo składa, że rządzą nami panowie, którzy o życiu, a zwłaszcza o życiu rodzinnym, mają pojęcie teoretyczne, za to władzę mają absolutnie nie teoretyczną, zwłaszcza nad kobietami. Stanęły więc owe kobiety nieszczęsne, pozbawione elementarnych praw cywilizowanego świata, przed uzbrojonymi po zęby, umundurowanymi (lub nie) funkcjonariuszami/stróżami porządku i moralności. Same miały za oręż kobiecą solidarność i słowa powszechnie uznawane za wulgarne, zwłaszcza jedno, które stało się najbardziej rozpoznawalnym mottem tego protestu.
Po jakimś czasie okazało się, że po stronie kobiet stanął również Narodowy Wieszcz Adam Mickiewicz, w szacownym, ultra mieszczańskim i konserwatywnym Krakowie, w teatrze nazywanym przez złośliwych "złotą pudernicą". Narodowy wieszcz już się do tego przyzwyczaił, że w różnych okresach naszej historii ma różnych interpretatorów i różnych przeciwników. Jedna zasada też jest niezmienna: im groźniejsi przeciwnicy, tym Wieszcz bardziej żywy i pożądany. Spiesz się więc dziatwo czytać/oglądać Narodowego Poetę, bo istnieje nadal, całkiem aktualny, nawet jako lektura szkolna.
Najgorzej na całym tym hicie roku (oprócz kobiet, oczywiście) wyszedł szacowny Teatr im. Wieszcza Słowackiego, który pomimo niezwykłego sukcesu artystycznego/frekwencyjnego, może popaść w ruinę. Ale jest też nadzieja, że w niedługim czasie będziemy mogli zobaczyć, oczywiście w którymś z naszych narodowych teatrów, sequel do Wieszcza Adama, w postaci "Wyzwolenia", innego, ale też narodowego i lekturowego Poety. Największą nobilitację uzyskało słowo niecenzuralne, które trafiło do prestiżowego Słownika Języka Polskiego PWN wraz z synonimami. Szczęśliwego Nowego Roku!