czwartek, 21 lipca 2016

Multikulti


Mieszanie ras, języków, kultur, obyczajów jest wynikiem nieustannych zmian i konfliktów, które są nie do uniknięcia, zwłaszcza tam, gdzie emigranci stanowią dużą część społeczeństwa  i mimo problemów mają  istotny udział w bogactwie kulturowym i gospodarczym. Najczęściej źródłem najgorszych tragedii/wojen są rozniecane przez polityków/proroków/autokratów konflikty na tle religijnym, rasowym, cywilizacyjnym, etnicznym, etc.  I zawsze znajdą się wyznawcy/wykonawcy gotowi się dla nich poświęcić . W każdej społeczności znajdują się  też niestabilni psychicznie frustraci, dla których istnienie ideologicznych i religijnych reżimów (których wcale nie muszą być wyznawcami), jest znakomitym  pretekstem do działania a czasem nawet je sankcjonuje.


Kiedy w Dzień Bastylii , Tunezyjczyk ze stałym pobytem we Francji rozjechał ciężarówką kilkadziesiąt  osób na Bulwarze Anglików w Nicei, polski minister spraw wewnętrznych orzekł, że to tragiczne zdarzenie jest skutkiem uprawiania polityki wielokulturowej, LGBT i tak zwanej poprawności politycznej prowadzonej przez Zachód. Wielokulturowość według naszego ministra  polega na tolerowaniu obcych kulturowo osobników,  którzy nie identyfikuj europejskimi/chrześcijańskimi wartościami i przez to stwarzają śmiertelne zagrożenie. Na dodatek liberalny, lewacki Zachód  traktuje ich pobłażliwie i zamiast wszystkich bezwzględnie karać/wyrzucać/zamykać/ograniczać,  organizuje jakieś śmieszne wiece przeciw nienawiści, składa kwiatki, roni łzy i maluje kolorowymi kredkami (sic!) infantylne hasełka. To proste wytłumaczenie przyczyn istnienia terroru  jest możliwe gdy uważa się, że problemu by nie było, gdyby cały świat należał do białych katolików, najlepiej Polaków.


Nasz minister walczy na swój sposób przeciw zagrażającej nam fali uchodźców, która mogłaby islamizować nasz kraj. Muzułmanów znamy przecież z powieści Sienkiewicza, więc minister wie do czego są zdolni i  jak z nimi   postępować  i może też  po chrześcijańsku pouczać i udzielać dobrych rad krajom, w których żyją ich miliony i na dodatek cały czas ich przybywa . Minister wie też co nasze społeczeństwo myśli o wielokulturowości, poprawności politycznej i LGBT ponieważ czerpie informacje od zaprzyjaźnionych środowisk  wywodzących się z grup kibicowskich, Młodzieży Wszechpolskiej, ONR i całej rzeszy prawdziwych patriotów.  Polska gościnność i tolerancja wobec przedstawicieli innych kultur w ich wydaniu jest zresztą powszechnie znana i stanowi najskuteczniejszą anty emigrancką zaporę.  Problem w tym, że inne kraje do których my z kolei chcielibyśmy wyjeżdżać a niektórzy nawet (a fe) emigrować, też mają swoich patriotów,  niekoniecznie  nam przychylnych.

Przekonywanie, że całe zło świata bierze się z wielokulturowości i poprawności politycznej  bywa też ryzykowane  dla  samej władzy ponieważ w jakiejś perspektywie czasowej  każda opcja  może być uznana za obcą (już teraz jesteśmy "posortowani")  i  bez skompromitowanych wcześniej eufemizmów: wielokulturowości, poprawności politycznej (i niezależnych sądów),
w najlepszym przypadku zostanie strącona w niebyt. Lepiej już konsekwentnie winę zrzucać na Tuska.