środa, 15 stycznia 2014

Człowiek z Wajdy

"Brzezina" A. Wajda, 1970
 Emocjonalnie i estetycznie jestem człowiekiem z Wajdy. Jego filmy i teatr  kształtowały moją wiedzę "o życiu" lepiej niż, środowisko, rodzina,  szkoła, etc. Czekało się na Wajdę jak na komentarz lub artystyczną puentę do tego, co się działo w Polsce. Wajdzie zawdzięczam też  swoje artystyczne "odkrycia": Malczewskiego z "Brzeziny", Wróblewskiego  z "Wszystko na sprzedaż", Iwaszkiewicza i Szymanowskiego m.in. z "Panien z Wilka", Dostojewskiego z przedstawień w Starym Teatrze w Krakowie.






"Człowiek z marmuru" A. Wajda, 1976
Na "Człowieku z marmuru" byłam chyba z pięć razy pod rząd, (żeby nic mi nie umknęło) w nieistniejącym już niestety kinie Świt w Nowej Hucie, co miało swoje znaczenie, ponieważ Nowa Huta jest istotnym "elementem" krajobrazu" w tym filmie. Po amerykańsku "zamaszysta" Krystyna Janda i nieśmiały w uśmiechu Jerzy Radziwiłowicz wbili  mi się w pamięć nieodwracalnie. Potem "Człowiek z żelaza", dla mnie to był właśnie film o nadziei, a ten ostatni z trylogii "Wałęsa", wbrew sobie - o rozczarowaniu.







"Wałęsa. Człowiek z nadziei" A Wajda, 2013
Wbrew sobie, ponieważ uważam Lecha Wałęsę za wielką historyczną postać i film o nim, był absolutnie konieczny w serii "Człowieków" Andrzeja Wajdy, ale zabrakło mi w nim jednego chociaż  kadru sugerującego, że nie do końca tak miało być, że znowu pozwoliliśmy, by rewolucja pożerała własne dzieci. Byłoby to pretekstem do powstania następnego filmu, mam już nawet dla niego tytuł "Człowiek z ryzyka".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz