Andrzej Pronaszko "Ucieczka do Egiptu", 1921
Muzeum Sztuki w Łodzi
Maryjo czysta, błogosław tej,
Co w miłosierdzie nie wierzy.
Niech jasna twoja strudzona dłoń
Smutki jej wszystkie uśmierzy.
Pod twoją ręką niechaj płacze lżej.
Na wigilijny ześlij jej stół
Zielone drzewko magiczne,
Niech, gdy go dotknie, słyszy gwar pszczół,
Niech jabłka sypią się śliczne.
A zamiast świec daj gwiazdę mroźnych pól.
Przyprowadź blisko pochód białych gór,
Niechaj w jej okno świecą.
Astrologowie z Chaldei, z Ur,
Pamięć złych lat niech uleczą.
Zmarli poeci niechaj dotkną strun
Samotnej zanucą kolędę.
Na lekcjach historii uczono nas, że Polska była wielkim, wspaniałym krajem Piastów i Jagiellonów. Nigdy na nikogo nie napadała, a jeżeli prowadziła wojny, to tylko obronne. Mieszkali w niej ze sobą zgodnie Polacy, Rusini, Litwini, Ukraińcy, Żydzi, Tatarzy a nawet Niemcy.
Aż nagle i niespodziewanie źli sąsiedzi ze Wschodu, Zachodu i Południa podzielili między siebie ten wielki wspaniały kraj i znaleźliśmy się na prawie 150 lat pod zaborami, straciliśmy niepodległość. Potem były powstania, wywózki i Sybir. Była też literatura romantyczna i etos Polaka patrioty, dzielnego, religijnego i niezłomnego, który walczy bez wytchnienia za ojczyznę. Odzyskana na dwadzieścia lat niepodległość została znowu utracona i znowu zdrajcy ze Wschodu i Zachodu nas pognębili. Ci z Zachodu mieli eleganckie mundury, czarne skórzane płaszcze i buty, na szyi przypięty krzyż celtycki. Na rękawach naszywki ze swastyką (obecnie starohinduskim emblematem słońca). Jechali na motorach, dumni Nordycy, wycinając po drodze kartoflany kraj Słowian. Zostawili po sobie ruiny i zgliszcza, zmaltretowanych wojną ludzi.
Niechcianym komuchom jakoś udawało się odbudowywać kraj ale wszyscy Polacy jak jeden mąż działali w podziemnej opozycji.Pod komuszym butem, w domach, szkołach i uniwersytetach tlił się
nadal prasłowiański ogień prawa i sprawiedliwości oraz potrzeba słusznej zemsty
za dziejowe upokorzenia.Teraz wreszcie nadszedł czas odwetu. Upokarzany, lekceważony i zdradzany naród wstał z kolan aby rozbłysnąć z całą mocą patriotycznym ogniem niesionym na przodzie przez dumną, białą młodzież wszechpolską i inną. Młodzież czystej krwi, nieskażoną komuszą zarazą i obcym robactwem. Idą przez miasto, które kiedyś zostało zrównane z ziemią, przez tych, którzy teraz stali się dla nich wzorem. "Raz sierpem raz młotem ...". "My chcemy Boga", a za nimi płonie biało czerwony las ...
Wydawałoby sie, że nie ma już takich reżyserów/magików, którzy "czują czas", robią wielkie kino i jednocześnie trzymają widza za gardło. Po obejrzeniu kilku wcześniejszych filmów Denisa Villeneuve'a: Pogorzeliska, Labiryntu, Sicario można się było domyślić, że jest to wybitna postać we współczesnym kinie, która posiada niezwykły talent łączenia filmu gatunkowego z artystycznym, o uniwersalnym przekazie, tak jak kiedyś robił to Ridley Scott.
"Blade Runner 2049" Villeneuve'a, jest nawiązaniem do "Łowcy androidów" Ridleya Scotta, ale przede wszystkim jest magicznie sfilmowaną wizją świata z powieści Philipa K. Dicka , w którym miłość jest hologramem a wspomnienia implantowanym majaczeniem. To świat w którym wszystko jest aplikacją, repliką, programem, biotechnologią i ... tęsknotą do świata w wersji analogowej
W przeciwieństwie do czasu z "Łowcy androidów" świat Blade Runnera 2049 zamieszkują już perfekcyjnie skonstruowani replikanci, absolutnie posłuszni/podporządkowani swoim twórcom. Nieliczni, którzy posiadają jeszcze resztki samodzielności są systematycznie eliminowani i zastępowani doskonalszymi/posłuszniejszymi modelami.
"Zdecydowałem się zrobić „Blade Runnera 2049” przede wszystkim dlatego,
że Philip K. Dick stworzył w "Czy androidy śnią o elektrycznych
owcach?", książkowym pierwowzorze "Blade Runnera", kapitalne, mocne
role.[...] Mam nadzieję, że po wyjściu z kina choć trochę zastanowimy
się nad obecną kondycją świata.".
Blade Runner 2049. Reż. Denis Villeneuve.
Zdjęcia:Roger Deakins
Muzyka: Hans Zimmer, Benjamin Wallfisch
Aktorzy: Ryan Gosling, Harrison Ford, Sylvia Hoeks, Jared Leto, Ana de Armas.
USA, Wielka Brytania, Kanada, 2017
Łowca androidów (oryg. Blade Runner). Reż. Ridley Scott.
Zdjęcia Jordan Cronenweth
Muzyka: Vangelis
Aktorzy: Harrison Ford, Rutger Hauer, Sean Young
USA, Wielka Brytania, Hongkong, 1982
Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?, Philip K. Dick,
przeł. Sławomir Kędzierski, Prószyński i Ska, Warszawa, 1995
(Wyd. oryg. ang., 1968)
Kraków postanowił zmierzyć swój poziom kreatywności ramach międzynarodowego projektu Indeks Miast Kreatywnych, według koncepcji znanego brytyjskiego eksperta "od miast", prof. Charlesa Landry'ego, o którym zresztą było pisane w tym blogu z okazji konferencji "Kraków i świat" w 2015 r. w krakowskim MCK. Pierwsza część tego projektu ma wyodrębnić na mapie Krakowa najbardziej kreatywne i innowacyjne punkty na mapie miasta "ogniska kreatywnej energii". Inicjatywa cenna i potrzebna, angażująca mieszkańców miasta, którzy mogą wyrazić swoje opinie o mieście biorąc udział w ankiecie składającej się z kilkudziesięciu pytań, które badaczom mają pomóc dać odpowiedź w jakim kierunku miasto powinno się rozwijać. Kłopot polega jednak na tym, że teorii i badań na temat rozwoju Krakowa na mniejszą lub większą skalę było już bardzo wiele (Nowa Huta Przyszłości, chociażby) a bardzo niewiele z tego wynikło. Charakterystyczna jest też "wizualizacja" myślenia o kreatywności
Krakowa w postaci plakatu informacyjnego do "Indeksu Miast
Kreatywnych". Otóż na plakacie "Krakowa kreatywnego miasta przyszłości"
mamy widok Wieży Mariackiej z perspektywą na Sukiennice i część Starego
Miasta, czyli idealny przykład myślenia o Krakowie jako miejscu średniowiecznym w
obrębie Plant.
Przy całym swoim dorobku, potencjale i możliwościach, Kraków coraz bardziej zyskuje opinię miasta dusznego, ciężkiego i konserwatywnego, zapatrzonego w wielką przeszłość historyczną , nekropolię Wielkich Polaków, miejsce nadętych narodowych celebracji i turystycznej tandety. Miasto Królów Polskich, byłych, niedoszłych i teraźniejszych premierów kilku współczesnych ministrów oraz oraz last but not least obecnego Prezydenta Wszystkich Polaków. Przy tym jest to miasto, które potrafi bezmyślnie tracić albo lekceważyć ludzi nietuzinkowych, nawet wybitnych, chyba, że są kardynałami/papieżami albo trupami z wieloletnim stażem . Żywi/kreatywni prędzej czy później z tego miasta się wynoszą. "Kocham Kraków miłością żony alkoholika"(... ) pod tymi słowami Jana Klaty, na pożegnanie Narodowego Starego Teatru podpisałoby się wielu "uchodźców".
Przez jakiś krótki czas Stary Teatr był forpocztą nowego/kreatywnego myślenia w konserwatywnym Krakowie. Niestety, ten czas się skończył. Na pocieszenie, po zmierzeniu "kreatywnego pulsu", Kraków będzie zapewne wpisany do "Indeksu Miast Kreatywnych".
Dlaczego jednym się udaje a drugim nie? Dlaczego jedne kraje są bogatsze od innych, przy podobnym potencjale, warunkach, położeniu? Dlaczego np. Albania nie jest Szwajcarią? Co jest decydujące?
Dla Fromma to zdolność do wolności, która jest gwarantem tolerancji i warunkiem do podejmowania ryzyka. Dla Ortegi y Gasseta to rozumienie zmieniających się zjawisk społecznych na tyle, aby zachować równowagę i uniknąć bezmyślnego buntu (mas). Dla Huntingtona to dbanie o przynależność do własnej kultury i obrona uniwersalnych zasad. Dla Floridy to zaistnienie klasy kreatywnej, która jest motorem cywilizacyjnego postępu. A jednak pomimo upływu tylu lat od napisania różnych mądrych książek, biedni są jeszcze biedniejsi i jest ich coraz więcej, bogaci są jeszcze bogatsi i jest ich mało. Wolność, jak przewidywał zresztą Fromm, traci na rzecz bezpieczeństwa. W świecie medialnym, klasa kreatywna traci na znaczeniu na rzecz celebrytów. "Zderzenie cywilizacji" nie jest już kojarzone z pozytywną wielokulturowością ale z terroryzmem. Wspólnota i kapitał społeczny tracą na rzecz narodowych, ekonomicznych, partykularnych egoizmów. Co zatem nam pozostaje z ponownej lektury klasyków myśli społecznej w większości jeszcze z ubiegłego wieku? Na tegorocznym Roland Garros pojawiła się Tunezyjka, która jako "lucky loser" przeszła do następnej rundy wielkoszlemowego turnieju. Może to jest wreszcie pozytywny zwiastun drugiego etapu Afrykańskiej Wiosny, która jakby nie było zaczęła się w Tunezji. A w Europie: En Marche!
Bibliografia
Erich Fromm, Ucieczka od wolności. Wydaw, Czytelnik, 2014. Wyd. 15
Ortega y Gasset, Bunt mas i inne pisma socjologiczne. Wydaw. PWN, 1982
Samuel Huntington, Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego. Wydaw. Muza, 2005. Wyd. 7 Richard Florida, Narodziny klasy kreatywnej oraz jej wpływ na przeobrażenia w charakterze pracy, wypoczynku, społeczeństwa i życia codziennego. Narodowe Centrum Kultury, 2010
Wielkiej Tajemnicy doświadczamy zmysłami, bo oprócz poetów, brakuje nam słów na jej opowiedzenie. Najbliżej niej jest muzyka, obraz albo szczególny fragment miejsca na ziemi. Pojawia się w nas na krótko "epifania estetycznej ekstazy". Wielka sztuka nie przynosi nam jednak pocieszenia, czasem potrafi uspokoić nerwy, zagłuszyć niepokój. Na pocieszenie musi nam wystarczyć pisanka, cukrowy baran z chorągiewką albo uśmiech czekoladowego zająca.
Zbigniew Herbert Rozmyślenia Pana Cogito o odkupieniu
Nie powinien przysyłać syna
zbyt wielu widziało
przebite dłonie syna
jego zwykłą skórę
zapisane to było
aby nas pojednać
najgorszym pojednaniem
zbyt wiele nozdrzy
chłonęło z lubością
zapach jego strachu
nie wolno schodzić
nisko
bratać się krwią
nie powinien przysyłać syna
lepiej było królować
w barokowym pałacu z marmurowych chmur
na tronie przerażenia
z berłem śmierci
Ryszard Kapuściński Cierpienie i wina
Tylko okryci zgrzebnym płótnem
potrafią przyjąć w siebie
cierpienie drugiego
podzielić jego ból
odziani w oporny opancerz ego
przeczuwając że rozlegnie się jęk –
zawczasu głuchniemy
że ujrzymy ranę i krew –
zawczasu ślepniemy
mówimy sobie:
ścieżka Golgoty jest wąska
nie zmieści dwoje ludzi
każdy musi iść sam
Francuska kobieta, powiedzmy w średnim wieku, właścicielka firmy tworzącej perwersyjne gry komputerowe, bogata paryska burżujka, niezależna, seksualnie wyzwolona, dominująca i prowokująca. Niezaradny mąż naukowiec, gamoniowaty i unikający samodzielności syn, niekomfortowy, ze względu na przypływy poczucia winy kochanek - mężczyźni z jej najbliższego otoczenia, są przez nią niemal całkowicie zdominowani. Jej silna osobowość panuje nawet nad "młodymi wilkami" z branży informatycznej, ale oni przynajmniej próbują czasami na swój "wirtualny" rzecz jasna sposób jej dopiec. Jest jeszcze ojciec, seryjny morderca, odsiadujący dożywocie i zagadkowy sąsiad, personifikacja freudowskich neuroz. Wydawałoby się, że pierwsza mocna scena z filmu, będzie zapowiadała załamanie nerwowe, strach, przygnębienie.
Nic z tych rzeczy. Elle/Michelle/Huppert całkowicie panuje nad sytuacją i z Bunuelowskim wdziękiem wychodzi z każdej opresji. Oglądając ten film ma się zresztą wrażenie, że mógłby go nakręcić sam Bunuel, bo ma to "coś" z klimatu "Piękności dnia", "Mrocznego przedmiotu pożądania" i "Dyskretnego uroku burżuazji".
"Elle"/Michèle/Huppert to postać z najnowszego filmu Paula Verhoevena, holenderskiego reżysera, którego bardzo lubię za "specyficznie perwersyjne" portrety kobiet z "Showgirls" i "Nagiego instynktu". Verhoeven należy do tych reżyserów, którzy lubią prowokować i zwykle to mu się udaje, bo wie jak ugryźć naszą ludzką hipokryzję i wywołać u widzów (i feministek i mizoginów) "święte oburzenie". A że przy tym, jak na wykształconego matematyka i fizyka przystało, posiada jeszcze wyczucie czasu, poczucie humoru, niezależność, styl i elegancję,co powoduje, że zawsze znakomicie dobiera aktorki do swoich filmów.
"Elle" to przede wszystkim popis Isabelle Huppert, wspaniałej francuskiej aktorki, która nie po raz pierwszy zresztą, znakomicie wciela się w rolę silnej, dominującej kobiety ("Pianistka", "Ceremonia"). Należy do szacownego grona wybitnych francuskich aktorek, takich jak min. Simone Signoret, Jeanne Moreau, Catherine Deneuve, Sandrine Bonnaire, Sophie Marceau, Charlotte Gainsbourg, Marion Cotillard: silnych, niezależnych, inteligentnych i pięknych kobiet, które wyznaczały trendy nie tylko w kinie. Polecam uwadze, zwłaszcza Pań, nie tylko od święta.
Elle, dramat/thriller, Francja/Niemcy (2017)
reż. Paul Verhoeven
Nagrody: Złote Globy 2017 dla najlepszego filmu i najlepszej aktorki Isabelle Huppert
Cezar 2017 dla najlepszego filmu
Nominacja do Oscara 2017 dla Isabelle Huppert za pierwszoplanową rolę żeńską
Paterson, Laura i Marvin, buldog francuski prowadzą skromne życie w małym miasteczku na Wschodnim Wybrzeżu USA. Paterson jest kierowcą miejskiego autobusu a jego pasją jest poezja. Pisze wiersze na motywach zdarzeń, których jest uczestnikiem w życiu prywatnym i w pracy. Jest znawcą poezji Szkoły Nowojorskiej: Franka O'Hary, Johna Ashbery'ego, Jack'a Kerouaca. Ulubioną jego poetką jest Emily Dickinson. O literaturze rozmawia nawet z przypadkowo poznanymi ludźmi, co sprawia, że wytwarza się wtedy między nimi specyficzna "poetycka" więź porozumienia. Jego żona Laura jest artystką od dekoracji cukierniczych babeczek i różnych domowych przedmiotów oraz początkującą gitarzystką. Nawet pies Marvin "liznął sztuki", ponieważ zdarzyło mu się pożreć poetycki notes Patersona. Piękny, skromny, wyciszony film Jima Jarmuscha, o tym co nas wyróżnia i uszlachetnia.
Można powiedzieć, że dopóki są tenisowe turnieje wielkoszlemowe świat jest jeszcze mniej więcej na swoim miejscu. Właśnie zakończył się Australian Open czyli Wielki Szlem Azji i Pacyfiku, pierwszy z wielkiej czwórki najważniejszych turniejów tenisowych, odbywający się corocznie w drugiej połowie stycznia w Melbourne od 1926 r.
Na wielkoszlemowe mecze rozgrywane na największych kortach świata przychodzi codziennie przez dwa tygodnie po kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a transmisje telewizyjne ogląda ponad miliard. Dla wielu z nich tenis to coś więcej niż gra, to filozofia życia. W żadnym innym sporcie nie czuje się przeciwnika, tak jak na korcie tenisowym: to nie tylko umiejętności techniczne i kondycja zawodników decydują o zwycięstwie, bo u wysokiej klasy graczy/profesjonalistów są one bardzo wyrównane.
W tym sporcie najważniejsza jest harmonia umysłu i ciała. Najpierw głowa: prawidłowe rozpoznanie przeciwnika, strategia, refleks i spokój. Potem ciało: kondycja, ogólna sprawność i elegancja ruchów.
Te cechy są częściowo nabywane przez treningi i doświadczenie ale decydujące znaczenie ma jednak w tym sporcie osobowość. Do tego dochodzi przemyślany sposób liczenia punktów podzielony na piłki, gemy i sety tak, że można przegrać cały mecz mając do dyspozycji nawet kilka meczboli albo więcej wygranych od przeciwnika piłek. Liczy się nie to, ile ich było, ale to czy wygrało się te najważniejsze. Dlatego też tenis jest tak fascynującym i emocjonującym widowiskiem.
We Francji, Wielkiej Brytanii i Australii zajęcia dla dzieci w szkółkach tenisowych są masowe i bezpłatne, ponieważ wychodzi się tam z założenia, że ten sport kształtuje pożądane w społeczeństwie cechy charakteru, zapewnia na długo zdrowie i kondycję a w dłuższej perspektywie przynosi również oszczędności budżetowe. Zalety tenisa odkryli też nasi południowi sąsiedzi z Czech i Słowacji, u których tenisowa infrastruktura i wynikająca z niej ilość czynnych tenisistów budzą respekt. Szkoda, że w Polsce nie upowszechnia się tego sportu, nie buduje kortów, nie dotuje. Tenis jest u nas dalej sportem niszowym, elitarnym i dla bogatych. A gdyby tak jeszcze do 500+ dołożyć rakietę (tenisową)...