Literackiego Nobla Oldze Tokarczuk przyznano m.in. za "narracyjną
wyobraźnię, która wraz z encyklopedyczną pasją reprezentuje przekraczanie
granic jako formę życia".
"Świat umiera, a my nawet tego nie zauważamy". Nie zauważamy, że świat staje się zbiorem rzeczy i wydarzeń, martwą przestrzenią, w której poruszamy się samotni i zagubieni, miotani czyimiś decyzjami, zniewoleni niezrozumiałym fatum, poczuciem bycia igraszką wielkich sił historii czy przypadku" .
Tak mówiła Olga Tokarczuk podczas swojej noblowskiej laudacji w Sztokholmie, 7 grudnia 2019.
Świat zawsze umierał dla kogoś każdego dnia. I dla każdego z innych przyczyn. Wiemy o tym i w większości uważamy, że takie po prostu jest życie. Jednak historycznie rzecz ujmując, przynajmniej od czasów Oświecenia, świat powoli i nie bez walki stawał się lepszy, sprawiedliwszy. Nie wszędzie i nie dla wszystkich jednakowo, ale uwierzyliśmy, że technika uczyni go jeszcze doskonalszym. I zapomnieliśmy albo nie chcieliśmy pamiętać o kliku elementach nietechnicznych ale koniecznych , aby tak się stało.
Niech ryczy z bólu ranny łoś, Zwierz zdrów przebiega knieje, Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś.
To są zwyczajne dzieje. Tak kiedyś nieśmiertelny Hamlet zdiagnozował, proces, który dzisiaj nazywamy postępem cywilizacyjnym. Problem w tym, że teraz jesteśmy już w takim momencie historii, w którym tym „ rannym łosiem” jest nasze naturalne środowisko, do którego wszyscy należymy. Gdzie podzieje się „zwierz zdrów”, gdy nie będzie już kniei? Kto będzie naprawiał i czuwał nad równowagą świata, od której zależy nasze „być albo nie być”. Takie pytania zadaje nam dzisiaj współczesny Hamlet/ekolog razem z Olgą Tokarczuk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz