wtorek, 29 kwietnia 2014

Memento Homo Mori et Resurrectionis

Jeżeli ktoś ma okazję być w Krakowie w okresie Świat Wielkanocnych, to może dowiedzieć się o tym mieście więcej  i poczuć ten szczególny klimat, który sprawia, że akurat  tutaj tak świetnie udają się różne jubileusze, dni pamięci, pogrzeby, etc. Jedną z przyczyn jest  pewnie to, że centrum tego prawie milionowego miasta jest dalej średniowieczny Rynek, z małymi uliczkami wokół Plant. Na tym stosunkowo niedużym obszarze znajduje się kilkadziesiąt kościołów, a w nich nasze narodowe skarby. Wielkopiątkowy obchód grobów pańskich w krakowskich kościołach  stwarza nam okazję do zobaczenia  "pereł w koronie".


Krypta w kościele Pijarów w Krakowie


Nasze "memento homo mori" zaczynamy zwykle od krypty u pijarów, związanych z młodymi artystami z krakowskiej ASP, z roku na rok jest tutaj coraz bardziej awangardowo. Potem do akademickiej św. Anny, gdzie radosny, biały barok Fontany  jest wymownym kontrapunktem do metafory śmierci. Pędzimy do kościoła  mariackiego z niezmiennie pięknym ołtarzem Wita Stwosza i gwiaździstą polichromią krakowskiej "wielkiej trójki":  Matejko, Wyspiański, Mehoffer, tutaj, żeby nie zakłócić doskonałej harmonii miejsca grób pański jest zawsze minimalistycznie stonowany.Biegniemy Grodzką do kontemplacyjnych, wyciszonych i przejmujących dominikanów, trwa droga krzyżowa, w nawach do strzelistych konfesjonałów gigantyczne kolejki.
W zaciemnionym "boksie" kaplicy przy prezbiterium na katafalku zarys ciała owiniętego białym materiałem, u góry monstrancja przykryta welonem, punktowe światło z góry i trzy świece. Przejmujące piękno prostej kompozycji.


Po drugie stronie czekają franciszkanie z witrażami Wyspiańskiego, stacjami drogi krzyżowej Mehoffera i w oprawie liturgicznej Arcybractwa Męki Pańskiej, istniejącego od ponad 400. lat stowarzyszenia świeckich, które miało kiedyś przywilej ułaskawiania w Wielki Piątek jednego skazańca. Bractwo szło od franciszkanów ulicą (Bracką!)do ratusza, aby wskazać ułaskawionego.







My kierujemy się Grodzką w dół w stronę Stradomia, do bernardynów. Tutaj podziwiamy monumentalną Golgotę nazywaną Panoramą Grobu Chrystusa, namalowaną dla lwowskich bernardynów w 1896 r. przez Tadeusza Sulimę-Popiela przy współpracy Jana Styki i Zygmunta Rozwadowskiego (tego od Panoramy Racławickiej). Panorama Grobu Pańskiego przedstawia moment śmierci Jezusa na krzyżu, z błyskawicami i kłębowiskiem postaci zbawionych i potępionych, uchwyconych w dramatycznych gestach rozpaczy, skruchy, przerażenia. A w dole pod malowidłem, bernardyni umieszczają zwykle, cichy, spokojny, ukwiecony grób Chrystusa, którego strzegą uśmiechnięci aniołowie.




Kościół Bernardynów w Krakowie


I tutaj właściwie moglibyśmy już zakończyć naszą wędrówkę, ale kusi nas jeszcze wyjście poza Planty, do żydowskiego Kazimierza, którego boki spinają dwa potężne, gotyckie kościoły, katolickie filary pośród  synagog. Kościoły św. Katarzyny i Bożego Ciała,  to miejsca niezwykłe,  działają na wyobraźnię tak, że czujemy się w nich jak bohaterowie gotyckich powieści grozy. Nastroju dodaje im  muzyka, często tutaj wykonywana, ze względu na świetną akustykę. Kończymy naszą  wielkopiątkową podróż przechodząc "żelaznym mostem" do Podgórza, gdzie na Rynku Podgórskim czeka na nas jeszcze efektownie oświetlony neogotycki kościół św. Józefa, niestety już zamknięty. Dalej - jak powiedziałby średniowieczny geograf -  już  tylko smoki...

Wielka Sobota w Katedrze na Wawelu. Zaczyna się na dziedzińcu od poświęcenia wody i ognia, kardynał wielki szaman w towarzystwie koncelebrantów odpędza kadzidłem złe moce. Główna nawą wchodzimy do wnętrza tej niezwykłej  królewskiej katedry, pełnej sarkofagów, mauzoleów, epitafiów, arrasów, wspomnień. Wszystko tutaj jest historią i dziełem sztuki jednocześnie.  Stoimy w bocznej nawie przy grobie Kazimierza Wielkiego i śpiewamy... Te Deum. Niezwykła procesja: kardynał w  ornacie koronacyjnym królów polskich, damy i kawalerowie maltańscy, bractwo kurkowe, księża, "Wesoły nam dziś dzień nastał", bije Dzwon Zygmunta, "Boże, coś Polskę" wsłuchujemy się w śpiewane słowa tej pięknej pieśni, czy ojczyznę mamy już wolną czy błagamy o wolność? Jesteśmy wolni...et Resurrectionis, Alleluja!

















poniedziałek, 17 marca 2014

Aksamitni Czesi


Jeżeli popatrzę na swoje czytelnicze preferencje, to okazuje się, że  to nie anglosaskie mainstreamy ale Czesi bywają częstymi sprawcami moich literackich zachwytów. Widać, lubię ten ich zupełnie "nie polski"  a jednak  słowiański sposób patrzenia na świat, ludzi, zdarzenia, historię. Bez patetycznych uniesień, buńczucznych póz, mesjańskich mąk. Czesi podchodzą do siebie spokojnie z dystansem, humorem, autoironicznie. I to jest w Hrabalu i Havlu. A jednocześnie pod powłoką tych stoickich cech jest ostre i gorzkie widzenie świata, bez złudzeń i hipokryzji. I jeszcze to ich spokojne pogodzenie się z nieuchronnością losu, kiedy uznają, że już nic więcej nie da się zrobić, które  z polskiej perspektywy dla niektórych wydają się być  konformizmem, "zgniłym kompromisem". 

Tym większym zaskoczeniem czytelniczym będzie pewnie Jan Pelc, czeski pisarz undergroundowy, którego pokoleniową powieść  "Będzie gorzej" wydano u nas  w tym roku. Jest to Czechosłowacja lat 80. opisana językiem mocnym, bez uładzonej sentymentem  frazy, bez kompromisów. Kto by pomyślał, że Czesi mają swoją Beat Generation, na miarę Kerouaca.

Dla mnie do dzisiaj najlepszym opisem tego, czym staje się człowiek w zetknięciu z "kolektywem trzymającym władzę" jest "Żart" Milana Kundery, powieść wydana w Polsce  po raz pierwszy już w 1967 r.! Później "Nieznośna lekkość bytu"  znowu genialnego Kundery,  z Praską Wiosną  68 r. w tle. Potem Hrabal, chętnie u nas kiedyś czytany, bo taki czeski, śmieszny i rubaszny. Pozory, bo to przenikliwie gorzki obraz czeskiej (i nie tylko) stagnacji lat 70. i 80., pisany ze wspaniałym hrabalowskim poczuciem humoru, które zmyliło nie jednego cenzora.

 W przeciwieństwie do Hrabala, taki Havel albo Kohout, jako liderzy opozycji nie byli w Polsce wydawani w oficjalnym obiegu. Ale można ich było zobaczyć w teatrze. Dwie świetne, beckettowskie jednoaktówki Havla "Audiencję" i "Protest" widziałam po raz pierwszy w początkach lat 80. w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Z programu teatralnego dowiedziałam się o "Sile bezsilnych", esejach Havla, które  okazały się po 1989 r. polityczną bazą intelektualną całej, nie tylko czeskiej opozycji.

Tak się złożyło (dlaczego?), że w Czechach demokratyczną opozycję tworzyli artyści/humaniści,  literaci. Mając za przywódcę taką postać jak Havel, Czesi sprawnie i pokojowo  przeprowadzili swoją "Aksamitną Rewolucję"  i wydostali się z "bloku sowieckiego" a potem równie "aksamitnie" rozstali się ze Słowacją.  Literat, człowiek teatru został prezydentem Czechów, najlepszym i najsympatyczniejszym, wspaniałym.

Dzisiaj w  polskich uczelniach zamyka się wydziały humanistyczne, ponieważ uważa się, że są  niepotrzebne, przynoszą straty, produkują bezrobotnych,  Jednocześnie zaś całej  rzeszy nowych technokratów i korporacjuszy wbija się do głowy bezrefleksyjną wiarę w potęgę rynku i indywidualny sukces . Nie oczekujmy więc  aksamitnych rewolucji, zostały tylko wrogie przejęcia.




środa, 5 marca 2014

Huta Bilbao



Muzeum Guggenheima w Bilbao
Mówi Pan, że w Bilbao jest taki dziwaczny budynek ze sztuką, który całe miasto odmienił, i że przyjeżdżąją tam w milionach ludzie ze świata,  żeby pooglądać. Nasza Huta, Panie,  to nie budynek ale pomnik historii.  U nas turyści communism tour  trabantem robią (only 129 zł per person or communism deluxe option 169 zł per person). Że nie ma miejsc gdzie chciałoby się  pójść  lub  przysiąść, nie ma skwerów, ławek?  Trzeba chodzić, ruszać się ,  jak Rolling Stones : "kamienie toczące się nie obrastają mchem".
 


Nowa Huta Przyszłości
Nie ma przestrzeni publicznej:  kawiarń, barów, klubów mediateki,  usług? Bo to jest takie miejsce, gdzie z oszczędności każdy usługi ma w swoim domu: matka, żona, ciotka, teściowa zapewniają full service albo sąsiadki pomogą. O życiu rodzinnym i sąsiedzkim Huty, to Anglicy doktoraty pisali.  Z Newcastle. Teraz trochę się zmieniło i panie  nie są  już tak chętne do pomocy. Wszystko przez gender,  które nawet do naszej Huty wlazło, ksiądz ostrzegał. Takie czasy.






Nowa Huta Przyszłości
Plac Centralny
Ja,  proszę Pana popieram kulturę i sztukę. Nawet taki Putin podczas olimpiady chwalił się nie Gazpromem i  Rosnieftem,  tylko Tołstojem i Dostojewskim. Jak chcę z wysoką kulturą pobyć to wsiadam w tramwaj i jadę do Krakowa. Ale rzadko, bo tramwaje zapchane i wysoko podłogowe, wspinać się trzeba po drabinie, żeby wsiąść, a ja już stary jestem. Poza tym, zanim wyruszę w drogę muszę sprawdzić stan zanieczyszczenia powietrza, bo jeżeli normy są przekroczone ponad 80. krotnie,  to lekarz zabronił mi wychodzenia z domu. Potem wracam na Plac Centralny im. Reagana, idealna symetria, spokój, cisza, banki i apteki dookoła. Pochodzę  sobie szeroką ulicą im. Rydza-Śmigłego, to był taki sanacyjny generał, który robotników, takich jak ja, do więzienia wsadzał. 



Nowa Huta Przyszłości
Błonia 2.0
Mówi Pan, że w Bilbao jest metro, bo to duże miasto, 350 tys. ludzi? To tyle co Huta, ale to jest tylko dzielnica w milionowym mieście. Zresztą jak Pan wie, jesteśmy takim krajem, który ma tylko jedną linię metra. Kiedy wy budowaliście swoje metro w Londynie, my akurat mieliśmy Powstanie Styczniowe.  Taka historia. Kiedyś może w końcu nawet tutaj  je zbudujemy i będę nim jeździł  na Błonia 2.0   do Nowego Miasta Przyszłości, na "wschodnich rubieżach", za spalarnią  i kombinatem metalurgicznym. Obawiam się tylko, że przed tą wyprawą, oprócz stanu zanieczyszczenia powietrza trzeba będzie sprawdzać jeszcze  poziom metali  w glebie i wodzie. Ale myślę, że pobliska AGH poprowadzi  monitoring i ostrzeże przed zagrożeniami. Pożyjemy, zobaczymy. Póki co teraz też mogę sporty uprawiać.  Nawet klub rugby tutaj mamy. To taka angielska gra w jajo. A jajo, jak Pan wie, to symbol życia w kształcie idealnym.

wtorek, 18 lutego 2014

Kabaret i bitwa warszawska


Zdarzyło mi sie być w teatrze na dwóch przedstawieniach,  różnych w stylistyce jak dla porównania lifestylowy " Exclusive" i  lewicująca "Krytyka Polityczna".  Oba łączy w tytule przymiotnik warszawski. Oba  znalazły się w dziesiątce najlepszych i najważniejszych  polskich przedstawień teatralnych 2013 r. 

"Kabaret Warszawski", przestawienie warszawskiego Nowego Teatru Krzysztofa Warlikowskiego - zapowiadany był jako odniesienie do coraz bardziej widocznych, głośnych i akceptowanych w Polsce haseł nacjonalistyczno-prawicowych. W efekcie oglądamy ciąg efektownych scen, błyskotliwie zagranych , wyśpiewanych i "odtańczonych" przez wybitnych aktorów Nowego Teatru, których się znakomicie ogląda na scenie i którzy (to widać) sami  świetnie się bawią. 

Pierwsza część (berlińska) tego spektaklu nawiązuje luźno do "Kabaretu" Boba Fosse'a z miłosnymi problemami, faszyzmem i antysemityzmem w tle.  W drugiej (nowojorskiej) części przedstawienia dostajemy bardziej pogłębioną "charakterystykę postaci",  upraszczając LGBT,  zanurzonych/zagubionych w świecie "ponowoczesnym". 

Wszystko to oplata perfekcyjnie "zimna" scenografia Małgorzaty Szczęśniak i poruszająca muzyka "na żywo" Pawła Mykietyna i last but not least choreografia Claude'a Bardouil'a i reżyseria świateł Felice Ross  (dla obojga Oscary).  Jest to przedstawienie gwiazdorskie, wciągające, wabiące i błyskotliwe. Jest w nim kilka genialnych scen, jak choćby w części berlińskiej rozmowa o faszystowskich odcieniach muzyki Wagnera.  W drugiej przejmująca, "choreograficzna" metafora tragedii WTC. Jednakże, jeżeli ktoś chciałby potraktować ten spektakl jako przyczynek do diagnozy społeczno-politycznej albo "ducha czasu", to byłby rozczarowany.








"Kabaret warszawski"
Nowy Teatr w Warszawie
reż. Krzysztof Warlikowski
tekst: Krzysztof Warlikowski, Piotr Gruszczyński, Szczepan Orłowski
scen. Małgorzata Szczęśniak
muzyka Paweł Mykietyn
Nowy Teatr w Warszawie,
Premiera 26 maja 2013
Koproducenci: Festival d'Avignon, Les Théâtres de la Ville de Luxembourg, Théâtre National de Chaillot, Théâtre de la Place de Liege, La Comédie de Clermont-Ferrand, Narodowy Instytut Audiowizualny



"Bitwa warszawska 1920". Monika Strzępka i Paweł Demirski w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie to już jest rewolucja sama w sobie a przynajmniej czytelna zapowiedź zmiany, która się w tym teatrze dokonała/dokonuje. 

Oto para artystów kojarzona jako lewacko-bolszewicko- wywrotowa, dyżurni "occupy" polskiego teatru wystawiają w "jaskini konserwatyzmu" sztukę o polskich archetypach ujętych przewrotnie norwidowską klamrą. Zaczyna się od frazy a' la Niemen  "Kto mi powiada, że moja ojczyzna: Pola, zieloność, okopy..." Śpiewa: Dzierżyński Feliks,  leitmotif tego przedstawienia.

A potem już jazda na całego: przewija się poczet symbolicznych postaci w  korowodzie polskiej historii, dla których bitwa warszawska 1920 jest tylko symbolicznym odnośnikiem. Jest tutaj Matka Polka, Piłsudski, Witos i Broniewski, Róża Luksemburg i Artystka kabaretowa (obie genialnie zagrane przez Martę Ojrzyńską), Krwawa Ofiara, ksiądz Skorupka, przedsiębiorcza bankrutka, żołnierz i chłop. Wszyscy miotają się w czasie odmierzanym kolejnymi wybuchami bitewnymi, wszyscy coś ofiarnie "dla ojczyzny" poświęcają, tracą, a historia i tak zakpi z nich boleśnie.
I na koniec puenta z Norwida:

 Coraz to z Ciebie jako z drzazgi smolnej
Wokoło lecą szmaty zapalone
Gorejąc nie wiesz czy stawasz się wolny
Czy to co Twoje będzie zatracone
Czy popiół tylko zostanie i zamęt

Przyznaję, że jest to ten rodzaj teatru, który na mnie działa, bliżej mi pewnie do "Krytyki Politycznej" niż "Exclusive'a". Przypomina mi też (za rzadko) o tym, jak fantastycznych aktorów posiada Stary Teatr, których to, w takiej zespołowej formie widziałam dawno temu,  w "Trylogii" Jana, obecnie dyrektora Klaty.


http://www.youtube.com/watch?v=32v74UNv_EE


 Bitwa Warszawska 1920
Narodowy Stary Teatr imienia Heleny Modrzejewskiej w Krakowie
Premiera 22 czerwca 2013
tekst: Paweł Demirski
reżyseria: Monika Strzępka
scenografia: Michał Korchowiec
muzyka: Jan Suświłło

środa, 15 stycznia 2014

Człowiek z Wajdy

"Brzezina" A. Wajda, 1970
 Emocjonalnie i estetycznie jestem człowiekiem z Wajdy. Jego filmy i teatr  kształtowały moją wiedzę "o życiu" lepiej niż, środowisko, rodzina,  szkoła, etc. Czekało się na Wajdę jak na komentarz lub artystyczną puentę do tego, co się działo w Polsce. Wajdzie zawdzięczam też  swoje artystyczne "odkrycia": Malczewskiego z "Brzeziny", Wróblewskiego  z "Wszystko na sprzedaż", Iwaszkiewicza i Szymanowskiego m.in. z "Panien z Wilka", Dostojewskiego z przedstawień w Starym Teatrze w Krakowie.






"Człowiek z marmuru" A. Wajda, 1976
Na "Człowieku z marmuru" byłam chyba z pięć razy pod rząd, (żeby nic mi nie umknęło) w nieistniejącym już niestety kinie Świt w Nowej Hucie, co miało swoje znaczenie, ponieważ Nowa Huta jest istotnym "elementem" krajobrazu" w tym filmie. Po amerykańsku "zamaszysta" Krystyna Janda i nieśmiały w uśmiechu Jerzy Radziwiłowicz wbili  mi się w pamięć nieodwracalnie. Potem "Człowiek z żelaza", dla mnie to był właśnie film o nadziei, a ten ostatni z trylogii "Wałęsa", wbrew sobie - o rozczarowaniu.







"Wałęsa. Człowiek z nadziei" A Wajda, 2013
Wbrew sobie, ponieważ uważam Lecha Wałęsę za wielką historyczną postać i film o nim, był absolutnie konieczny w serii "Człowieków" Andrzeja Wajdy, ale zabrakło mi w nim jednego chociaż  kadru sugerującego, że nie do końca tak miało być, że znowu pozwoliliśmy, by rewolucja pożerała własne dzieci. Byłoby to pretekstem do powstania następnego filmu, mam już nawet dla niego tytuł "Człowiek z ryzyka".

wtorek, 7 stycznia 2014

Boska Komedia


www.boskakomedia.pl/


Boska Komedia to festiwal teatralny, który odbywa się co roku w Krakowie w grudniu i jest z założenia przeglądem najciekawszych przedstawień polskich teatrów z całego roku. Oczywiście miasta takie jak Warszawa, Wrocław czy Gdańsk,  od lat  (a w 2013 r. odbyła się 6. edycja festiwalu)  przywożą do Krakowa świetne przedstawienia, to są duże ośrodki z tradycjami i szkołami teatralnymi, które zresztą  w grudniu 2013 pokazały także swoje przedstawienia dyplomowe.

Ale to, co mnie najbardziej zaskoczyło, to znakomite, odważne ze względu na temat i formę przedstawienia z tzw. teatrów "prowincjonalnych": Wałbrzych, Kielce, Bydgoszcz, Opole, Sosnowiec. To nie są przecież "miasta metropolitalne",  a to właśnie tam powstają od kilku lat odważne ze względu na temat i formę przedstawienia, obecne i nagradzane na "Boskiej Komedii" od kilku lat. Mam nadzieję, że nie jest to tylko "błysk" dla wąskiego grona teatromanów ale trend wskazujący na zmiany  cywilizacyjne,  które powoli, ale jednak u nas zachodzą .

A propos,  ciekawym tematem do socjologicznych badań dla  uczonych głów powinien być krakowski przypadek protestów niektórych  mieszczan i radnych oburzonych na profanowanie Strindberga i Krasińskiego w "narodowym, świętym domu teatralnym" (finansowanym z budżetu państwa) a z drugiej strony tolerowanie (a może niewiedza)  hulającego w najlepsze od lat i dotowanego m.in. z miejskiej kasy  przeglądu "obrzydlistw" dla niepoznaki zwanego Boską Komedią.

Dywersyfikacja poglądów i dyskusji na tematy takie jak eutanazja, LGBT albo gender z pozycji np. kościoła i teatru,  otwarta dla publiczności, w  jakimś  miejscu publicznym - bezcenne!

Proponuję biurom podróży stworzyć nową trasę turystyczną po Polsce, sądząc po tłumach na "Boskiej Komedii" - atrakcyjną i opłacalną  - teatralną.








Festiwal Teatralny Boska Komedia 2013













czwartek, 12 grudnia 2013

TED czyli nieutracona sztuka debaty publicznej w Internecie



 To oczywiście parafraza tytułu jednego z wykładów Michaela Sandela  "Utracona sztuka demokratycznej debaty", profesora filozofii i nauk politycznych na Uniwersytecie Harvarda. Jego niezwykle popularne wykłady są   otwarte dla  masowej publiczności, oraz dostępne w internecie m.in. na TED.com  (Technology Entertainment Design) rewelacyjnej stronie internetowej o ideach wartych rozpropagowania (Ideas worth spreading). 

W 2012 roku wyszła w Polsce  książka Sandela  "Czego nie można kupić za pieniądze" tyt. oryg. "What money can't buy. The moral limits of markets" (Wydaw. Kurhaus Publishing, 2012), która jest zbiorem jego  wykładów na temat przenikania się aspektów gospodarki rynkowej i procesów tworzenia się społeczeństwa rynkowego. W prosty i przekonujący sposób odróżnia od siebie gospodarkę rynkową, która jest (w dużym uproszczeniu) efektywnym działaniem ekonomicznym a społeczeństwem rynkowym, które w merkantylny sposób traktuje wartości do pewnego momentu uznawane za niepodlegające prawom rynku.  Oto jeden z jego wykładów zamieszczonych na stronach ted.com  pt. "Dlaczego nie powinniśmy zawierzać życia społecznego rynkom".  Podlinkowałam wersję na TED z polskim tłumaczeniem.  Poniżej w oryginale: "WhyWe shouldn't trust markets with our civic life".




W grudniu 2013 ukazała się w Polse następna książka prof. Sandela "Sprawiedliwość. Jak postępować słusznie"  tyt. oryg:  "Justice. What's the right thing to do"  (Wydaw. Kurhaus Publishing, 2013). Jeden  z jego  pierwszych wykładów o sprawiedliwości zamieszczonych   na stronach  ted.com zaczyna się od cytatu z  Arystotelesa: "Sprawiedliwość jest tym, na co zasługujemy". Dlaczego tak często myślimy, że zasługujemy jednak  na więcej. Dlaczego w Polsce nie mamy takich profesorów.  To niesprawiedliwe!